Siergiej Sdobnow

 

***

linoskoczkowie ze świateł reflektorów wydobywali oddech
szukali z powietrzem jakiegoś podobieństwa

w domu przyjaciół stukają czymś i nie słychać papieru

a ty potrzymaj mą krew póki zawiązuję buty
tam gdzie nabrałeś wagi i wody

czarne skrzynki mają proste sny ale jak ich dużo
pośród możliwości szkła

bliskie stają się przedmioty nie mieszczące się w głowie
rozciąga się kabelek nie ufając bólowi

na stole szklanka ciemności
i odłamek raczej na ty

i las serc na plac wyszedł

 

***

odwróć głowę odwróć głowę
trąca jesienią niebo niedźwiedź
opierając się na mroku zakurzony płomień
ogrzewa szkło od środka

opierając się na mroku
drugiemu mrokowi pokazywał drogę
gdy woda rozeje się wszędzie to aż we mnie
polewa szkło

coś się stało z lasem i upadłeś
coś jeszcze odpowiada bólowi
cień ziemi odsłonięty dla wiatru

dzień z trzmielem w rękawie
i gołąb nie zniesie cienia
myszy szykują dusze chleba w drogę

 

***

nad rzeką coś myją we krwi
czymś myją twarz ziemi
nie śpij w ziemi
to co mogło się zdarzyć ale się nie zdarzyło
coś podchodzi i nie przechodzi
cokolwiek tam przyszyć
niczego z przyzwyczajenia nie ruszać