Aleksandra Cybula

 

***

 

Kobieta z kokardą na piersi, przypominającą złożone dłonie,

jej posągowość na eskalatorze.

Chłopiec z zamkniętymi oczyma na ławce, przejmujący.

Sprzedawczyni bzów poźnym wieczorem

na rozpalonej alei, szklana.

Wokół nich — pewien nadmiar albo prześwit.

Właśnie tak, na rozgrzanej plaży

wczasowicze usuwają się przed niedorzecznym trupem,

którego brzuch bezwstydnie zaokrąglił się, a z ciała od razu

zeszła cała zdobyta opalenizna.

Zaraz potem, jakoś przywykając do absurdalnego sąsiedztwa, przez

brak miejsca

wszyscy zaś ścielą w pobliżu, osiadają, usprawiedliwiają się.

Dojrzały brzuch rośnie, słodkie, uśpione nasionka

wrzeszczą i skrzeczą.

 

Tania Skarynkina

NUREK-WIRTUOZ

Pragnąc pójść za ciosem nagle
rzuca się i płynie
podkurcza jedyną nogę

stara się być
troskliwym wobec siebie
czułym pod sobą

nie przeszkadzać
milionom płetwonurków
którzy ledwo mieszczą się na dole

w zwartych rzędach
przepływają z miejsca na miejsce
inaczej by ich sparaliżowało

na swój sposób piękni okrutni pływacy
kamienicznicy sklepikarze
złodzieje mieszkań

przy najbardziej słonej ostatniej fali
przewidziana jest budowa
prowizorycznego domu

dzikie róże z komina
wyrywają się
z chropowatym trzaskiem.

Ołeh Bohun

Modlitwa

W zależności od tego, kto wchodzi
do tego zmniejszonego lasu, modlitwę słyszymy
zlęknieni
i niedługo potem

I zatrzymujemy się bez siebie
(sami tylko: mech || mech)
I słyszeć — spokojnie — przed wyjściem — tylko stadka serca
gdy w ruchu
przebłyskują tak samo:

Tam || tutaj — długie,
jak trup —
(utrzymują się
nawet
za lasem)
. . . . . . .
. . . . . . .
. . . . . . .

 
(przekład z j. ukraińskiego)