Jesteśmy tu
te horyzonty zbyt dzikie
te wyspy zbyt błękitne
nietoperze lecą na zachód
a jeden zaplątał się w ostnicy i nie może
się uwolnić
miota się przypomina zaskrońca
ale ostnica nie wypuści
nie odda
nie wyda
jesteśmy tu
ucztujemy w ostatniej trawie
tu wszystko choruje na dziwną chorobę
i ucztujemy
w tym ostatnim azylu
przypominającym czarne węgielki oko lisicy
te horyzonty zbyt dzikie
te wyspy zbyt błękitne
te pustki zbyt pełne i samotne
Eremita i kamień
jesteś handlarzem ziemią na której
zakwita jałowiec
jesteś poławiaczem ptaków wplątanych
w mocne gałęzie krzewów iglastych
klatki twe zardzewiałe
jesteś pasterzem korzenia żeń-szenia
i opiekunem człekokształtnej mandragory
jesteś ogrodnikiem czarnego jeziora pod skałą
i całego tego potu
czekasz w wąwozie
i odległe zbocza –
tu kilka odcieni zieleni
musisz je zapamiętać
czekasz w wąwozie
i sterta szarych kamieni –
miliony lat staczały się ze szczytu
a potem dni zmieniały dnie
jesteś handlarzem ziemią na której zakwita jałowiec
kolory szmaragdowe stawały się z czasem
czarne jak oczy
i jesteś stróżem tego spojrzenia
w którym zebrano wszystko
jezioro i żeń-szeń i ptaki i
człekokształtną mandragorę
w połowie drogi na górę usiedliśmy by odpocząć
i rozpalić ognisko
w pobliżu skały
jesteś rysunkiem na kamieniu
jesteś moim rysunkiem na kamieniu
(przekład z j. ukraińskiego