* * *
Poraziłeś czas,
na dwanaście miesięcy
stał się śnieżynką.
* * *
Marnotrawny syn,
wypluwając gwiazdy,
idzie do domu.
(przekład z j. rosyjskiego)
* * *
Poraziłeś czas,
na dwanaście miesięcy
stał się śnieżynką.
* * *
Marnotrawny syn,
wypluwając gwiazdy,
idzie do domu.
(przekład z j. rosyjskiego)
* * *
skąd przyszedłem z oczyma innego koloru
skąd jestem taki że matka nie poznała we mnie bliskiego
skąd w mym domu ci obcy ludzie
skąd żelazna polewka w mym talerzu
skąd pamięć ręki, ciągnącej się do żelaza,
skąd te zioła, których aromat rozkwita w ustach
i dlaczego boi się mnie mój pies
skąd świeczki z rozszerzonymi źrenicami
skąd mąka na próżno między gwiazdy rozsypana
skąd dzieci wzięły się niewidzialne i płaczą
skąd przyszedłem mówię z drogi
skąd a znikąd tak między łezkami przemknąłem
skąd łzy odpowiadam one z pamięci
skąd pamięć jeśli nie pamiętam jak wracałem
z lasu pola zbutwiałych bagien gaju
skąd wasz strach i dlaczego cofacie się
skąd ten złodziej co ukradł mi moje imię
i schował go w niewykiełkowanym ziarnie
zakopał go w wilczym dole
skąd w niebie dziurka wielkości Boga.
Szóstego kwietnia
Śpisz nie z jednym tym oto mężczyzną,
A z całą jego przeszłością, jaka ona jest,
I od czasu do czasu ona przeszkadza ci spać albo po prostu tak przytulać się,
Powiedzmy, często przychodzi wojna i leży między wami, jak dziecko,
co boi się zostać same w ciemnym sąsiednim pokoju.
Wojna, powiada, w arsenale z bezmiarem liczb,
dwoje krewnych, jeden worek z kośćmi,
tysiąc trzysta dziewięćdziesiąt pięć dni oblężenia miasta,
trzy paczki z pomocą humanitarną: olej, konserwy, mleko w proszku,
trzy kostki mydła.
Po ciebie przychodzi czterech, każdy z bronią za plecami,
pokazują ci listę, wiozą w konwoju
przez miasto nocą. Dwa razy, pod rząd,
słyszysz pociski, przelatujące wysoko nad głową.
Pięć razy wyprowadzali z baraku nocą na deszcz
Do wykopanego dołu, w którym gnije już troje,
i za każdym myślisz: w końcu teraz umrę
i wyznaję Bogu – to był nieudany żart.
A oni was rzucą wszystkich twarzą w błoto,
I celują w kark lufą, i musisz tak długo leżeć.
I od tej pory, powiada, przestałem lubić sny, Wszystkie te wspomnienia, wiesz, jakieś nieludzkie,
gdy biegniecie przez las, a oni wam w plecy strzelają,
gdy kula w udzie, a ty wciąż czujesz ten brud na twarzy, i
właśnie wtedy bezlistne drzewo bólu w piersi wyrasta rozgałęziając się,
i nie odpowiadasz, bo czym na to odpowiedzieć,
i wycierasz,wycierasz, wycierasz jemu z twarzy brud,
nawet przez sen
i nawet gdy nie ma cię tu, a jesteś gdzieś tam.
(przekład z j. ukraińskiego)