—
deszcze w żaden sposób nie mogą się zdecydować
co z nami zrobić
zbierają się one masami w centrach hydrometeorologicznych
piją herbatę z konfiturami
przywiezionymi przez montażystów ze wsi
i głośno rozmawiając
próbują nas przekonać
o tym
że świat to ogromny pokój
i nikt nie może z niego wyjść na własne żądanie
dopóki nie skończy się blok wiadomości
deszcze
nasza ostatnia nadzieja na prawdę
i taki niewypał
przed snem
—
Siedzę w oknie i patrzę,
jak sąsiad drugą godzinę myje swój samochód
Nabiera wodę
ze studni
i leje ją na dach samochodu.
Obliczyłem,
że w ciągu tego czasu zużył dwadzieścia wiader wody
i mimo to jest z czegoś niezadowolony.
Chmurzy się i coś mruczy sobie pod nosem.
My wszyscy
jesteśmy z czegoś niezadowoleni:
pogody,
stanu gospodarki,
stosunków z kochankami,
przełożonych,
dzieci.
I, myślę, że to chleb powszedni.
Tak trzeba.
Na przykład,
wczoraj byłem niezadowolony z kolegów,
którzy do tej pory
nie oddali rocznego sprawozdania ze swojej działalności naukowej
mi,
odpowiedzialnemu przed kierownictwem
za zbieranie takich informacji.
To dało mi prawo do wykorzystania swojej pozycji,
i teraz,
póki oni są niezadowoleni
z podwojenia ilości stron sprawozdań,
mogę
skupić całą swoją uwagę
na obserwowaniu
wody,
padającej na ziemię,
na muzyce Franka Zappy,
huczącej z głośników,
i
książce Paula Éluarda,
którego wiersz
„Wolność”
rozrzucali w charakterze ulotek angielscy piloci
nad
okupowaną Francją.
Niemcy byli niezadowoleni.
Francuzi także.
Myślę, że i piloci byli niezadowoleni,
nie mówiąc już o mnie,
którego wierszy nigdy
nie rozrzucano
nad terytorium,
zajętym przez nieprzyjacielskie wojska.