„linoskoczkowie ze świateł reflektorów…” nowa poezja z Rosji w Helikopterze

Rosyjscy poeci_dla Helikoptera_2

„linoskoczkowie ze świateł reflektorów…” nowa poezja z Rosji w nowym numerze Helikoptera w moim tłumaczeniu w „Helikopterze”

Helikopter

«канатоходцы из света фар…»,  в моём переводе в свежем выпуске литературного журнала Helikopter (Вроцлав).

Paweł Arsienjew – „Gagarin i my” / Павел Арсеньев «Гагарин и мы»

Wadim Bannikow – „zimą niemowy filmują nad brzegiem oceanu…” / Вадим Банников «зимой немые снимают на берегу океана…»

Aleksandra Cybula – „Koło widokowe” /Александра Цибуля «Колесо обозрения»

Andriej Czerkasow – „psi ogródek jordanowski…” / Андрей Черкасов «собачья площадка..».

Dina Gatina – „jak oceniacie te drzewa? …” / Дина Гатина «как вы оцениваете эти деревья? …»

Dmitrij Gierczikow – „samotny film z busterem keatonem…” /Дмитрий Герчиков «одинокий фильм с бастером китоном…»

Sasza Gracz – „Początek drzewa (I)” / Саша Грач «Начало дерева (I)»

Kiriłł Korczagin – „nad szmaragdowymi wodami bałakławy…” / Кирилл Корчагин «над зеленой водой балаклавы…»

Kuźma Kobłow – z cyklu „powierzchnie” cień w odbiciu…” / Кузьма Коблов серия «поверхности» «тень в отражении…»

Walerij Ledieniow – sterowce twych opowieści… / Валерий Леденёв «дирижабли твоих рассказов…»

Maria Malinowskaja – „koziołkami w pozycji embriona..”. / Мария Малиновская «кубарем в позе эмбриона…»

Anton Prozorow – „światło pada z wysoka…” / Антон Прозоров «свет падает с высоты…»

Siergiej Sdobnow – „linoskoczkowie ze świateł reflektorów…” / Сергей Сдобнов «канатоходцы из света фар…»

Gleb Simonow – „oni wyszli z brzegu…” / Глеб Симонов «они вышли из берега…»

Jewgienija Susłowa – „ELEMENTARNE WIZJE, JAK WTEDY GDY CAŁA BROŃ WYWRÓCONA Z ZIEMI, NIEBA, CIAŁ I PIASKU” / Евгения Суслова «ЭЛЕМЕНТАРНЫЕ ВИДЕНИЯ, КАК КОГДА ВСЁ ОРУЖИЕ ВЫВОРОЧЕНО ИЗ ЗЕМЛИ, НЕБА, ТЕЛ И ПЕСКА»

Artiom Wierle – „białosępy nad ulicą bałtycką…” / Артём Верле «стервятники над улицей балтийской…»

Jekatierina Zacharkiw – „jestem tym, co czuję…” / Екатерина Захаркив «я только то, что я чувствую…»

Sergiej Sdobnow

***

Przestawianie ciemności na zegarze
w głowie anioł mówi dymowi
lato trzymaj pióro na małym ogniu
dotkniesz deszcz ciepłą szyba

zapytaj ostatnie drzewo gdzie rosnę
i światło nabieram do kieszeni

***

tam gdzie stygnie wschód wiosny
wiatr
możesz w czymś pomóc. albo idziesz po ustach
do ognia kto ruszał świece
głowa drzewa pada do nóg tam jest i moja głowa
zamknij moją gębę wpół
przychodzi drzewo umierać
za ciebie
śpią w nieskończonej piersi
proste chłopaki

***

dzieci żydowskie nazywają
dowolne miasto dwoma imionami
lato chroni łódkę
uszy ptaka czerwienią się
spać nie ma czym
dwoma imionami

***

miejsca bólu całodobowe
poruszają się pakunki śmierci
zbliżając się do stacji okno bije po rękach
nie prędko dystrybucja powietrza
w przestrzeni rzeczy zastyga oddział śladów
dookoła wszystko co ma straszyć 
zwierzęta w różnym wieku
nie mają gdzie padać pojedynczo  
wszystko co ma milczeć
penetruje trawę

Siergiej Sdobnow

 

***

linoskoczkowie ze świateł reflektorów wydobywali oddech
szukali z powietrzem jakiegoś podobieństwa

w domu przyjaciół stukają czymś i nie słychać papieru

a ty potrzymaj mą krew póki zawiązuję buty
tam gdzie nabrałeś wagi i wody

czarne skrzynki mają proste sny ale jak ich dużo
pośród możliwości szkła

bliskie stają się przedmioty nie mieszczące się w głowie
rozciąga się kabelek nie ufając bólowi

na stole szklanka ciemności
i odłamek raczej na ty

i las serc na plac wyszedł

 

***

odwróć głowę odwróć głowę
trąca jesienią niebo niedźwiedź
opierając się na mroku zakurzony płomień
ogrzewa szkło od środka

opierając się na mroku
drugiemu mrokowi pokazywał drogę
gdy woda rozeje się wszędzie to aż we mnie
polewa szkło

coś się stało z lasem i upadłeś
coś jeszcze odpowiada bólowi
cień ziemi odsłonięty dla wiatru

dzień z trzmielem w rękawie
i gołąb nie zniesie cienia
myszy szykują dusze chleba w drogę

 

***

nad rzeką coś myją we krwi
czymś myją twarz ziemi
nie śpij w ziemi
to co mogło się zdarzyć ale się nie zdarzyło
coś podchodzi i nie przechodzi
cokolwiek tam przyszyć
niczego z przyzwyczajenia nie ruszać