Władimir Fiodorow w moim tłumaczeniu na stronie Wydawnictwoj. На портале литературно-издательского проекта „Wydawnictwoj” (Вроцлав) – Владимир Фёдоров в моём переводе:
Władimir Fiodorow w moim tłumaczeniu na stronie Wydawnictwoj. На портале литературно-издательского проекта „Wydawnictwoj” (Вроцлав) – Владимир Фёдоров в моём переводе:
STENOGRAMY WSZECHWIZJI
Widzę chałat zawinięty kilkakrotnie, wewnątrz dzbanek, klucz.
Widzę człowieka w burnusie.
Czapka frygijska.
Czarno-biała fotografia starego, pomarszczonego człowieka.
Zdjęcie nieznanych ludzi.
Widzę tarkę do prania, na niej – cienie galopujących rycerzy („Jadą na ratunek Czarnej Elzie”).
Dym.
Postać człowieka ściskającego w dłoni garść piasku, wykonana w stylistyce plakatu z epoki Breżniewa.
Podwórze starego rosyjskiego gospodarstwa. Kobieta z deskami rąbie płot. Świeci słońce.
Para.
Dziewczyna w chustce wygląda z trzęsawiska, oświetlonego słońcem. Wszystko wydaje się niezmiernie wzruszające.
Wierzbowe gałązki przedstawione na papierze Whatmana.
Malarstwo w stylu rosyjskich Pieredwiżników: fotel z wikliny, oblepiony zielonkawą gliną, z którego zwisa dziecko z białymi włosami.
Otworki na wodzie.
Płyną kaczki. Wyglądają bardzo wiarygodnie. Moje oczy znajdują się na jednym poziomie z kaczkami.
Widoki mokradeł.
Wyschnięte pożółkłe trawy, a za nimi rośliny iglaste.
Bezpretensjonalne rosyjskie piękno.
Twarz z sarkastycznym wyrazem, snycerstwo.
Zasypany kawałek kołowrotka. Sucha ziemia, grudki pyłu. Widać bardzo suchy, jasny pył w zbliżeniu.
Lico wiejskiej dziewczyny, w chustce. Wyraz twarzy spokojny. Wrażenie, że jesteśmy na północy Rosji.
Kępy na bagnach.
Zagajnik.
Kolory jesieni.
Świerk.
Pan sinobrody, we fraku, z zatroskaną twarzą. Najwyraźniej to postać z filmu.
Bardzo śmieszne domki dla ptaków w kształcie chińskiej pagody. Całkowicie pokryte zwisającymi soplami ludu.
Widzę procesję we mgle.
Widzę opady śniegu. Przebija przez nie świerk
Widzę źle wykonanego królika-zabawkę, siedzącego na prawdziwym śniegu.
Widoki Petersburga, namalowane akwarelami. Dama i mężczyzna patrzą na rzekę. Szarawy koloryt.
Pusta w środku staruszka, w brzuch której włożono łódź. Wszystko to wygrawerowane.
Widzę grawiury.
Widzę lisa w czerwonym kapeluszu na burcie żaglówki, za nim pokład. Najwidoczniej piraci zabawiają się. Lis stoi na łapach, na kłębku czarnego sznurka. Oczy czarne, błyszczące. Patrzy prosto na mnie.
Rycina, ręcznie barwiona akwarelami: dwóch żołnierzy przeciąga gigantyczny pęk białej broni.
Konie stojące dość daleko pośród traw. Przykryte brudnymi tkaninami. Widać jasną, niebieską tkaninę w białe grochy. Ludzi nie ma.
Widzę puszysty szary dywan.
Widzę rosyjskie pieniądze.
Widzę ogromnego Buratina pod wodą.
Biała wiewiórka z czarnymi błyszczącymi oczami. Posila się czymś zielonym. Najwyraźniej, orzechami.
Kotki i koty, leżące na poduszkach. Przypomina to ręcznie barwioną akwarelami fotografię. Niezauważalnie poruszają się.
Widzę, koszyki – rząd starych, wielkanocnych koszyków.
Sztych: park dworski, widok z góry. Starannie zarysowana brama i duże puste pole, gdzie płotkami wyłożono monogram, widoczny tylko z lotu ptaka.
Sztych: Flota wychodzi w morze. Sztormowe niebo.
Kilka rycin o tematyce morskiej. Flota żaglowa.
Widoczna wyryta tęcza.
Widoczny grawerowany, zamarznięty w lodzie, żeglarz (być może zapożyczony z ilustracji Dore do „Pieśni o starym żeglarzu” Coleridge’a).
Niedbale wykonana grawiura, na której są dwie latarnie.
Monogramy oraz różne rodzaje pisma z XVIII i XIX wieku. Niektóre wygrawerowane na stali. Tekstura stali nader prawdziwa.
Widzę szkielet abażuru. Sprawia wrażenie czystego i przyjemnego.
Widać grubą tkaninę, podobną do pluszu. Krawędzie obszyte pomponami.
Widzę budynek rządowy, przypomina Biały Dom. Pomarańczowy samochód, z którego wychodzi chudzina w futrze z puchu łabędzia.
W oddali widać ogromny obelisk.
Widać, że coś rozbija się w drzazgi.
Widać rzeźbę anioła z książką i rogami. Rogi w kształcie liry. Rzeźba pomalowana farbą olejną.
Widzę monety.
Widzę ordery.
Widzę kolekcję orderów. Krzyże.
Widzę kompleks architektoniczny, zbudowany częściowo w stylu Trzeciej Rzeszy, w duchu Speera i Hitlera, ale bardziej oświecony, bez totalitarnego smaku.
Widzę schody ruchome.
Widzę ogromny pień drzewa. Na konarach drzewa siedzą niedźwiedzie, wilki, borsuki i inne zwierzęta.
Widzę przód Rolls-Royce’a.
Widzę dziewczynę w stylu obrazów Renoira, ale żywą, która coś mówi.
Widzę miejsce w Paryżu, w którym pochowano Napoleona (Pałac Inwalidów).
Ludzie wychodzą z samochodów, kilku carskich generałów stoi na balkonie, pozdrawiają lud. Wśród nich kobieta, całkiem podobna do Krupskiej. Generał przemawia. Postać generała zapożyczona z filmu „Adiutant jego wysokości”. To generał Kowalewski. Obok Krupska.
Widzę niemieckiego żołnierza – faszystę, podnosi rękę w geście „Heil!” Mundur bogato zdobiony, prezentuje się lepiej niż w rzeczywistości. Dominujące kolory: szary, czerwony, złoty. Gatunek: portret paradny.
Sztandary. Na jednym z nich nimb, pokryty poziomkami. Na drugim pszczoły. Złoty haft.
Rosjanin w wysokiej czapce, podobny do woźnicy. Patrzy z wyniesienia, policzki czerwone, ponure spojrzenie.
Widzę cokół budynku.
Widzę procesję ludzi paradujących wśród wypielęgnowanych krzewów. Głowy powiązane prześcieradłami. Jak w szpitalu.
Mężczyzna, elegancko ubrany, ukrywa się w krzakach. W jednej ręce piłka, w drugiej zakrzywiona fajka.
Widzę odwrócony pejzaż morski. Żaglowce płyną masztami w dół.
Odwrócona grawiura z kartuszem.
Widzę cień brody, padający na przepiękny marmur. Broda należy do kapłana.
Widzę rzymskich kapłanów w przepysznych szatach.
Centralna część Bazyliki św. Piotra w Rzymie. W pobliżu ołtarza stoi dziecko w czerwonych gumowcach.
Widzę starszego mężczyznę z siwymi rozwianymi włosami. Stanowczy wygląd, przypomina grubego orła.
Widzę fontannę, w której pluska się kilka dziewczyn w czepcach, albo w chustkach. Poza tym są nagie. Fontanna znajduje się w środku budynku, który przypomina teatr.
Widzę wygrawerowany obłok.
Widzę twarz przedstawiciela egzotycznych narodów (Polinezyjczyka). Usta pomalowane białą farbą, zamyślony wyraz twarzy, przebite nozdrza.
Widzę szczelinę między dwoma słupami z granitu.
Widzę Don Kichota, w ataku śmiechu, odrzucającego głowę do tyłu, przeobrażającego się w Sancho Pansę.
Widzę pożar. Unosi się biały dym. Bardzo ciemny gęsty czerwony płomień, który wydaje się blisko. Potem widzę popiół, powoli stygnący.
Widzę niebo, przypominające marmur. Na niebie płonie mały ognień.
Widzę twarz robota.
Widzę twarz Etruska.
Widzę twarz Indianina.
Widzę na ciemnym tle, albo świnię, albo pingwina w śmiesznym kaszkiecikie.
Widzę gestapowca w masce, a raczej w hełmie.
Widzę różne figury geometryczne.
Widzę wachlarzowo rozpryskany dziegieć.
Widzę kolekcję minerałów. Amonity.
Nurek w okularach, przygląda się.
Bez, dziewczyna z opuszczonymi włosami. Siedzi nisko, na górze smugi, jak przy błędzie drukarskim.
Widzę pomnik Potiomkinowców w Odessie.
Widzę pokój, w którym ciasno upakowano, ubite materace.
Wygląda to na skład materaców.
Perskie dywany.
Borsuczek. Przesuwa dziobek przez otwór w płycie granitowej.
Widzę chochłomskie pamiątki.